***
Stałam przed salą, nie wiedząc co zrobić.
Bałam się tam wejść i jak turbo-dymo-men zrobić rozróbę, bo sms-y w 36i6 nigdy się nie kończą .
Wzięłam głęboki oddech, lecz zanim zdążyłam się ruszyć Charles otworzył drzwi.
Zawołał Jackoba. Powiedział mi, żebym weszła i pomogła Megan.
Tak też zrobiłam.
Jackob i Charles wyszli.
Nie było ich jakieś 20 minut.
Nie wiedziałam co się tam dzieje.
Megan też nie była wtajemniczona, a jej mina była straszna.
Starałam się zachować spokój, ale panika mnie przerosła...
Wrócili.
Jackob z miną niewinnej myszki podszedł do Megan.
- Przepraszam. Za wszystko. Zawiodłem Cię... Jestem idiotą.
- Przepraszam. Za wszystko. Zawiodłem Cię... Jestem idiotą.
- Ale, ej, o co chodzi ? - Megan popatrzyła na nas wszystkich po kolei.
Do sali wpadła pani Ryan.
Jak jakiś magiczny ninja weszła niezauważona do sali.
- Co tu się dzieje ? To jakieś zgromadzenie ludowe ? Czy może przyszliście uczyć się matematyki ?
- My z Charlesem przyszliśmy tylko przynieść Megan yyy, telefon. Mama się o nią martwiła. - powiedziałam.
- Uhm.
- My właśnie wychodziliśmy. - Charles uśmiechnął się do pani i dał mi znak, że wychodzimy.
Wyszliśmy ze szkoły. Zmęczył mnie ten spacerek.
- Może pójdziemy gdzieś ?
- Jest trochę późno.
- Odprowadzę Cię przecież. Nie ma innej opcji.
- Tylko gdzie pójdziemy ?
- Jest zimno, więc proponuję cukiernie "Candy". Pójdziemy tam i napijemy się gorącej czekolady. Co Ty na to ?
- Nie brałam kasy.
- Ty sobie żartujesz ? Ja płacę za wszystko.
- Ok.
Charles chwycił mnie za ramię i szliśmy. Ledwo co, ale dotargaliśmy się do " Candy ".
Śliczny lokal w szarobłękitnych barwach.
Usiedliśmy przy oknie. Wręczono nam menu.
Przepyszne, różnorodne desery, ciekawe kompozycje, wiele smaków.
Wybrałam czekoladę z lodami waniliowymi i brzoskwiniami.
Charles wybrał to samo.
Chwilę później dostaliśmy desery.
Wyglądało to przepysznie.
- Co powiedziałeś Jackobowi ?
- Nie ważne. Niech to pozostanie tajemnicą.
- Szybko rozwiązałeś tę sprawę.
- Wiem, chciałem to załatwić porządnie.
- Dziękuję za to, że mi pomogłeś.
- Nie ma za co. Dla Ciebie wszystko.
Uśmiechnął się do mnie.
Chwilę rozmawialiśmy.
Odprowadził mnie do domu.
Megan przyszła chwilę później. Pogadałyśmy z mamą. Poszła do pokoju do Daniela. My z Megan zostałyśmy i rozmawiałyśmy.
- Wiem już o co chodziło Jackobowi...
- Tak, ja też wiem.
- Byłam głupia ....
- Nie, byłaś po prostu zakochana, pewnie dalej jesteś.
- Tak ... Ale co z tego skoro On woli inną ?
- Nie zasługiwał na Ciebie ...
- mhm...
- Oj nie załamuj się .
- Postaram się. Dziękuję, że jesteś Sally.
Przytuliłam Megan i uśmiechnęłam się ciepło.
- Nie ma za co .
Poszłyśmy do swoich pokoi. Byłam zmęczona. Poszłam się wykąpać, przypadkowo pomoczyłam gips, zjadłam płatki z mlekiem i wróciłam do pokoju.
Odłożyłam kule obok łóżka i poszłam spać.
Z samego rana obudził mnie chaos na dole.
***