wtorek, 8 lutego 2011

7 rozdział ♪

***
Chłopak o dosyć długich blond włosach, mojego wzrostu.
Miał błękitne oczy.
Zupełnie różnił się od Charlesa, który, mimo,że tego nie okazywałam, podobał mi się.
Wysiadł z samochodu bardzo efektownie.
Miał na sobie kremowy garnitur.
Uśmiechnął się.
Patrzyłam na niego jak na jakiś piękny obraz namalowany przez początkującego artystę.
Następnie zwróciłam wzrok na Charlesa, który przyglądał mi się bardzo dziwnie.
- Wiesz może kto to ? - spytał.
- Wydaje mi się, że to Cody Simpson.
- Zapewne się nie mylisz. - powiedział z lekkim zawiedzeniem w głosie.
- Chciałam Ci uświadomić, że nie przypadł mi do gustu.
Uśmiechnęłam się, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
Weszliśmy do szkoły i rozdzieliliśmy się, gdyż on był w innej klasie.
Staliśmy pod salą.
Kilka osób podeszło i mi się przedstawiło;
Caren, Laura, Michael, Lucas i Taylor.
Weszła nasza wychowawczyni, a my podążyliśmy za nią.
Zajęliśmy miejsca.
Oczywiście ja z Megan usiadłyśmy razem, a za nami Cassie z Maddlen.
Przed nami usiadła Caren z Laurą.
Pani kazała się każdemu przedstawić i opowiedzieć o zainteresowaniach.
Wychowawczyni sprawdziła obecność.
Brakowało jednej osoby.
W tym momencie do klasy wbiegł blondyn w kremowym garniturze.
Zrobiłam zapewne bardzo dziwną minę, bo wszyscy się na mnie popatrzyli.
Wszystko wokół jakby zniknęło. 
Widziałam tylko jego.
Patrzył prosto na mnie. Uśmiechnął się zabójczo.
- Ja jestem Cody Simpson.
Słychać było piski dziewcząt.
- Siadaj. - powiedziała stanowczo pani. - Pamiętajcie, że w tej szkole nie tolerujemy spóźnień.
- Przepraszam, nie mogłem przecisnąć się przez tłumy ludzi.
- Dobrze, ale żeby to był pierwszy i ostatni raz.
Usiadł w środkowym rzędzie obok naszej ławce.
Przestałam przejmować się jego obecnością.
Nawet dalej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że on chodzi do naszej szkoły, a co dopiero do klasy.
Słuchaliśmy co do nas mówiła pani.
Kiedy już skończyła mówić o sprawach organizacyjnych dała nam na chwilę spokój.
- Skoro Wasza klasa jest taka umuzyczniona to może ktoś z Was zaprezentuje swoje talenty ?
Cody normalnie skoczył z radości.
Wyciągnął telefon i napisał smsa.
Po chwili jakaś kobieta weszła do klasy i dała mu gitarę po czym wyszła.
Wszystkim wydawało się to być dziwne.
Cody wyszedł na środek i usiadł na krześle. Zagrał covera znanej piosenki "Heartless". Oczywiście to była jego aranżacja.  Dołączyłam się do refrenu. Fajnie to brzmiało. Uśmiechnął się do mnie. Megan zaczęła śpiewać z nami, a kiedy inni załapali słowa dołączyli do nas.
Pani była zachwycona.
Wszyscy zaśmiali się, bo Lucas dał wodzę fantazji i zaśpiewał po swojemu kawałek piosenki.
To było niezłe. 
Kiedy pani powiedziała, że zostało jeszcze pięć minut zaproponowałam, żebyśmy wszyscy poszli na pizze wieczorem. W lokalu obok kwiaciarni mojej mamy jest pizzeria. Tego dnia miał być wieczorek karaoke. Wszystkim pomysł bardzo się spodobał. 

Wyszłam z klasy i pobiegłam do sali na przeciwko.
Wparowałam tam jak jakiś dynamit.
- Witam wszystkich tutaj obecnych. Dziś o godzinie 18 zaplanowaliśmy świetną zabawę w pizzerii. Zapiszę Wam adres na tablicy. Będzie niezła zabawa. Przychodzą tylko klasy pierwsze.
Poszłam też do klasy matematycznej i oznajmiłam tę samą wiadomość.
Zeszliśmy na portiernię po kluczyki do naszych szafek.
Wszyscy poszli sprawdzić gdzie mają szafki.

***

Wychodziliśmy już ze szkoły.
Ktoś chwycił mnie za rękę.
To był Cody. Wszystkie dziewczyny popatrzyły się na mnie jak na jakiegoś mordercę.
- Nieźle śpiewasz. - powiedział
- Taa. Ty też. - odparłam. Megan zaśmiała się wniebogłosy.
- Nie wiedziałem. - zaśmiał się.
- A teraz mógłbyś mnie puścić ? Byłabym wdzięczna.
- Ahh. To ja wciąż trzymam Cię za rękę ? Wybacz mi. - puścił moją rękę.
- Gdzie Ty mieszkasz ?
-  Obecnie na Beverly Glen Boulevard.
- Obecnie ? Masz zamiar się przeprowadzić ?
- Przyjechałem tu tylko na rok.
- Rozumiem, obowiązki gwiazdy wzywają. Dobra. Idź już do swojej limuzyny.
- Jak chcesz mogę Was podwieźć .
- Nie, dzięki. Mamy własne nogi.
- Tylko zaproponowałem. Na razie.
- Pa. - rzuciłam od niechcenia.

- Żałosny. Myśli, że jest gwiazdą i jest fajny. - powiedziałam
- Racja. - poparła mnie Megan.
- Ale jest słodki. - dodała Caren.
- My idziemy w inną stronę. Do jutra Caren.
- Cześć.

- Sally!
- O Charles !
- Idziesz dziś na to spotkanie ? Znaczy... idziecie ?
- Tak. - Powiedziałam z uśmiechem.
- No to do zobaczenia. - pomachał mi i odszedł.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz