***
Trzymając telefon w ręce i wypatrując przez szybę w moim pokoju kogoś znajomego traciłam cenny czas, który mogłabym wykorzystać na coś bardziej inteligentnego, lecz cały czas miałam przeczucie, że mój wzrok zatrzyma się na sylwetce pewnej osoby.
Starałam się przestać, ale to mnie przezwyciężyło. Jak to niektórzy mówią, mam jakieś moce, bo wszystko to, co powiem często się zdarza. W przekonaniu, że to prawda, mój wzrok nadal wędrował w różne strony. Musiało to śmiesznie wyglądać, bo moje źrenice nagle się powiększały, po czym zmniejszały swój rozmiar do ledwo widocznej czarnej kropki. Zmiana świateł, barw, kolorów.
Cel został osiągnięty.
Bingo !
Właśnie moje oczy postanowiły odpocząć od gonitwy za różnymi zjawiskami.
Stanęłam w bezruchu i z ironicznym uśmieszkiem na twarzy powiedziałam sobie po cichu:
- Jackob.
W tym samym momencie on popatrzył prosto na mnie. Do czasu kiedy zdążyłam się skapnąć, że on się na mnie patrzy dalej stałam z uśmieszkiem. Zrobił dziwną minę. Nieźle wykrzywił głowę stojąc na dole i patrząc na, co prawda niskie, pierwsze piętro mojego domku. Zaśmiałam się. Otwarłam okno i spytałam:
- Co Ty tutaj robisz ?
- Przechodziłem obok i pomyślałem, że może chciałabyś gdzieś wyskoczyć. - uśmiechnął się głupio.
- Wiesz, jest mały problem. Umówiłam się z Cassie.
- Uhm. A kiedy ona ma przyjść?
- Sądzę, że będzie tutaj za jakieś pięć minut. - przekrzywiłam lekko głowę, aby zobaczyć zegarek wiszący na ścianie w moim pokoju. Jakieś dziesięć sekund później popatrzyłam na niego. - więc co masz zamiar robić przez ten długi okres czasu ? - zaśmiałam się po cichu.
- Chyba nie pozostało mi nic innego jak patrzeć na Ciebie. - znów głupio się uśmiechnął po czym podniósł rękę i poprawił swoje włosy.
Nawet nie minęło pięć minut, a Cassie dobiegła pod mój dom. Kiedy zobaczyła Jackoba stanęła jak wryta.
- Co on tu robi ?
- Stoję i czekam na Ciebie razem z Saly. Nie widać ? A tak w ogóle to cześć.
Kiedy zobaczyłam minę mojej przyjaciółki zrobiło mi się głupio. Przez chwilę wydawało mi się, że ona go chyba niezbyt lubi.
Zbiegłam po schodach na dół, ubrałam szybko moje czarne adidasy Nike, rzuciłam mamie tylko "wychodzę" i wyszłam z domu.
Kiedy już stanęłam przed drzwiami nadal stali jakieś dziesięć metrów od siebie.
- No to może ruszymy się stąd ? Hmm ? - powiedziałam szybko.
- Chętnie. - prychnęła Cassie i poszła za mną.
- Ja chyba jednak nie dotrzymam Wam towarzystwa ii...
- Nawet nie próbuj odstępować nas na krok - przerwałam mu i zaśmialiśmy się.
Poszliśmy do sklepu.
Jackob kupił Ice Tea. Ja natomiast wybrałam Pepsi, Cassie też.
Przeszliśmy się na pobliskie boiska.
Oczywiście Jackob miał ze sobą piłkę.
Uwielbia grać w nożną. To chyba jego hobby. Przynajmniej tak myślę.
Zaczęliśmy grać.
Było dosyć zabawnie.
Nawet Cassie się spodobało. Często się uśmiechała. Już nie robiła żadnych żałosnych akcji.
Kiedy słońce powoli zaczęło zachodzić postanowiliśmy pójść na pobliski plac zabaw.
Wzięliśmy piłki i zmierzyliśmy w stronę naszego celu.
Zapanowała cisza. Słychać było tylko jak Cassie idąc wybija sobie jakiś rytm. Tak się zagapiła, że szła coraz szybciej. Ja i Jackob popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy równocześnie śmiechem, lecz ona odwróciła się gwałtownie z miną zabójcy. Jeszcze głośniej się zaśmialiśmy, a ona widząc nas również zaczęła się śmiać.
W końcu doszliśmy tam, gdzie chcieliśmy.
Usiadłam na huśtawce. Cassie zajęła miejsce obok mnie i zaczęłyśmy się huśtać.
W pewnym momencie popatrzyłam na Jacko. Miał dziwny uśmiech , co zwiastowało, że ma jakiś "genialny plan".
Wziął piłkę do rąk i zaczął nią obracać. Chwilę później efektownie ją upuścił i zaczął robić "kapki".
Pokazywał różne triki, a my śmiałyśmy się, bo miny jakie robił były na prawdę komiczne.
Skończył swój pokaz. Ale byłam pewna, że ma jeszcze coś w zanadrzu.
Zaczął rzucać w nas piłką.
Śmiałyśmy się.
Rozmawialiśmy trochę.
Miło spędzony dzień zakończył się.
Każde z nas wróciło do domu.
***
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz