sobota, 11 czerwca 2011

Rozdział 13 ♥

***

Chwyciłam Jego rękę. 
To błyszczące spojrzenie dosłownie mnie sparaliżowało.
To było kilka sekund, a trwało jakby wieczność.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie.
Drugą ręką, nawet nie patrząc, zamknęłam netbooka i zrzuciłam go z moich kolan.
Uśmiechnął się . Puściłam jego dłoń.

- Wiesz, chyba muszę już iść.
- Szkoda.
Uśmiechnęłam się, zawiedziona.

Chciałam wstać, ale Charles natychmiast kazał mi usiąść i odpoczywać.
Uśmiechnął się jedynie i zamknął drzwi od pokoju.

Położyłam się.
Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie przed chwilą się stało.
To było coś, czego nie zapomnę.
Leżałam, patrząc na biały sufit.
Wyobraziłam sobie niebo.
Błękitne niebo, po którym delikatnie, jak nad morzem fale, chmury falują.
To od razu skojarzyło mi się z Charlesem.
Ale teraz mieliśmy inny problem.
A raczej kilka problemów.
Cody, Cassie, Jackob...

Musiałam wymyślić jakiś plan.
Podczas tych rozmyślań wpadłam na kwestię mamy i Daniela.
To aż dziwne, że Oni się w ogóle nie kłócą. Są cały czas szczęśliwi.
Pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu nienawidziłam Daniela.
A teraz ? Dla mnie jest super.
Wszyscy razem tworzymy wspaniałą rodzinę, ojciec nie przyjeżdża już do domu.
Jest cudownie.
Noga już w ogóle mnie nie bolała.

Megan jeszcze nie wróciła do domu.
Postanowiłam, że do niej zadzwonię.
Tak też zrobiłam, wybrałam jej numer i czekałam, ale Ona nie odbierała.
Zaniepokoiło mnie to.
Mama przyniosła mi obiad do pokoju.

- Dziękuję mamo.
- Nie ma za co, Skarbie.
- Jest za co. Tyle dla mnie już zrobiłaś.
- Od czego jest mama ?
Zaśmiałyśmy się.
- Opowiadaj o tym swoim koledze. Jak On się nazywa ?
- Charles. Co tu opowiadać. Przyjaźnimy się.
- Uhhm.
- Mamo ! Nie myśl sobie, że ...
- Nawet przez chwilę o tym nie pomyślałam. Daniel zaraz wróci. Podobno za 10 dni mają Ci ściągnąć gips.
- Jupiii! - podskoczyłam z radości na łóżku.
- Smacznego. Zaraz do Ciebie przyjdę. Mam kule.
- Ale mamoo !
- Nie ma żadnego ale. To ułatwi Ci chodzenie.
- Już wolałabym odrzutowy plecak, żebym mogła latać. Albo, wiem, nauczę się lewitować.
- Bardzo śmieszne... Nie masz innego wyjścia, Słonko.
- Uhm, jakoś się z tym pogodzę. Mamo, a co z Megan ?
- Została dłużej w szkole, pomaga przygotowywać projekt matematyczny.
- Ma - te - ma - ty .... COOO ?
- Nie wiem co Cię tak zdziwiło, Sally.
- Niee, nic. Dobra, już jem.
Mama wyszła z pokoju. Moja pierwsza myśl ;
"JACKOB robi ten sam PROJEKT"
Jackob - Projekt
Projekt - Jackob
Projekt - Megan
Jackob - Megan
=
NIE !

Tak nie może być.
Wsunęłam pierogi z truskawkami jak odkurzacz. Mama wzięła talerz i przyniosła " coś co będzie moją pomocą w chodzeniu ". Natychmiast zeszłam na dół.
Że też byłam tak uparta i wcześniej nie wzięłam tych " podpieradeł ". To znacznie ułatwiło mi przemieszczanie się.
Poprosiłam mamę, żeby wyciągnęła mi inne ciuchy, bo chcę wyjść. W tym samym czasie zadzwoniłam do Charlesa, żeby po mnie przyszedł. Wyjaśniłam mu o co chodzi. Mama zniosła ciuchy i pomogła mi się przebrać. Robiło się zimno. Wyciągnęłam z szafy w przedpokoju wiatrówkę i przy pomocy dwóch metalowych podpórek wyszłam z domu. Charles już czekał. Mieszka niedaleko, więc wyszedł szybko. 
- Jeżeli będzie Ci ciężko, mów, pomogę.
- Charles, chyba nie będziesz mnie nosił ? Dam sobie radę.
- Gdyby trzeba było, zaniósłbym Cię nawet na koniec świata.
Uśmiechnęłam się do niego.
Do szkoły trzeba było iść pod górkę, jakoś się tam dostałam.
Szukaliśmy sali, co nie było łatwe. Nasza szkoła była ogromna; podstawówka, gimnazjum, liceum, setki sal...
Korytarzem szła pani Ryan, matematyczka. Spytałam gdzie robią projekt. Wskazała nam salę.
- Bogu dzięki, w tej szkole jest winda !
- Jakby jej tu nie było to bym Cię zaniósł.
- Nie sądzę, za ciężka jestem. Nie uniesiesz mnie. A jeszcze ten gips, też waży.
- A chcesz się przekonać ?

Charles wziął kule, odłożył na bok, podniósł mnie i zakręcił.
Postawił mnie na ziemi i dał " to metalowe coś "
- Nadal jesteś taka przekonana, że Cię nie uniosę ?
- Ale ja jestem ciężka.
- Przestań boo...
- Bo co ?
- Bo pożałujesz.
- Hmm, ciekawi mnie co byś mi mógł zrobić.
- Przytulić Cię tak mocno, że byś się udusiła.
- Hmm, kuszące. Wiesz, taka kara mi się podoba.
Charles podszedł do mnie i przytulił mnie.
To też była chwila, ale to trwało wieczność, po raz kolejny.

Po tym wszystkim podeszliśmy do windy i wyjechaliśmy na drugie piętro.
Sala matematyczna znajdowała się naprzeciwko windy.
Stanęliśmy przed drzwiami ...

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz