***
Schodziłam po schodach, gdy nagle ktoś na mnie wpadł.
Nie zauważyłam nawet kto to.
Upadłam i straciłam przytomność.
Nie miałam pojęcia co się stało.
Obudziłam się w szpitalu.
Obok mnie siedział Cody. Popatrzył na mnie;
- Boże, Ty żyjesz, jak to dobrze.
- No Bogiem to ja raczej nie jestem - odpowiedziałam ironicznie.
- Ohh, liczy się fakt, że nic takiego Ci nie jest. Jesteś tylko poobijana.
Spojrzałam na gips na mojej nodze, tak, oczywiście jestem tylko trochę poobijana...
- Co tak w ogóle się stało ? Bo sama nie wiem.
- Schodziłaś po schodach, ymmm, ja pobiegłem i Cię wywróciłem, Ty straciłaś przytomność no i wezwaliśmy karetkę.
- To Ty ! Cholera, wiedziałam. Nie wytrzymam już, Cody... Nienawi...
- Ciii - przerwał mi Cody, zakrywając usta - ja Cię po prostu kocham...
Popatrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem, zdjęłam jego dłoń z moich ust.
- Żartujesz sobie ? I co, myślałeś, że ozdrowieję, wstanę, rzucę Ci się na szyję i powiem; o taak, ja Cię też kocham, bądźmy razem... Niee. Myliłeś się. Zniszczyłeś to co najlepsze ... Rozumiesz ?
Ja kocham Charlesa. Nie wierzę Ci w ani jedno słowo. Zostaw mnie, wyjdź stąd i zapomnij... Nie chcę Cię znać. - odpowiedziałam ze zdenerwowaniem.
Wtem na moją salę weszła znajoma postać, Megan. Widać było łzy, spływające po jej policzkach.
Cody wyszedł, a Ona podbiegła do mnie i przytuliła.
- Myślałam, że stało Ci się coś poważnego. Nawet nie wiesz jak się bałam. Uważaj bardziej na siebie.
- To Cody mnie potrącił.
- Wiedziałam, że jest idiotą, ale żeby aż tak. Aaa, chyba wiem o co chodzi...
Bo On gadał z Charlesem. iii....
- I co ? - spytałam z zaciekawieniem.
- Bo wiesz, Cody powiedział coś Charlesowi, a On się wyraźnie wkurzył. Cody uciekł i...
- Ale o czym rozmawiali ? - spytałam zdenerwowana.
- Chyba o Tobie, nie wiem.
- Ehh... - opadłam bezczynnie na łóżko szpitalne. - kiedy stąd wyjdę?
- Prawdopodobnie dziś. I dostaniesz odszkodowanie. Ale powiedz mi coś. Czy czułaś coś do Codyego ?
- Meg, to przecież gwiazdor ... Owszem przez jakiś czas tak, ale teraz On nie ma dla mnie znaczenia. Nienawidzę go... Zepsuł wszystko co było między mną, a Charlesem ...
- Charles nie wie, że jesteś w szpitalu, powiedzieć mu ?
- Nie. Lepiej, żeby nie wiedział. Po co ma wiedzieć ? I tak wszystko stracone.
- Heej, nie mów tak. Ja wiem, że On tak łatwo nie odpuści. - Meg uśmiechnęła się i dodała mi tym otuchy.
Mama wparowała do sali. Opowiedziałam jej co się stało.
Pogładziła mnie po głowie i powiedziała, że możemy wracać do domu, ale będę musiała uważać i leżeć.
Zgodziłam się. Mama i Megan pomogły mi się zebrać, załatwiły dokumenty, poszłyśmy i zjechałyśmy windą na parking szpitalny. Daniel czekał w samochodzie. Wsiadłyśmy do środka i wyruszyliśmy w drogę ku domowi.
Mamusia opowiedziała Danielowi całą historię podczas powrotu. Wszyscy stwierdzili, że nieumyślność Codyego nie zna granic.
Daniel zaniósł mnie do pokoju. Przebrałam się i włączyłam laptopa. Czekała mnie wiadomość, której bałam się odczytać. To była wiadomość od Charlesa.
" Wiesz, bardzo długo zastanawiałem się , czy napisać, czy też nie. Sądzę, że i tak tego nie odczytasz, bo wolisz tego "słodkiego blondasia", ale to co mam Ci do przekazania to moje myśli i uczucia "
Po tym wstępie zrobiło mi się niedobrze. Miejsce na głowie, w którym miałam bliskie spotkanie ze schodami, zaczęło mnie boleć. Czytałam dalej ;
" Ciężko mi o tym mówić, ale mam już dość. Mam dość tego, że On tak łatwo Cię zdobywa, a ja staram się i nic z tego. Nie widzisz tego, że ja ... że Cię po prostu ...bardzo lubię ? Proszę, napisz cokolwiek. Nawet nie wiem co się z Tobą dzieje ... Chciałbym Cię zobaczyć ... "
Odpisałam mu jak najszybciej mogłam. W pewnym momencie zasnęłam, nawet nie wiedząc o tym.
***
Obudziłam się rano i odczytałam ostatnią wiadomość Charlesa, która bardzo mnie zaciekawiła ...
ej no... żal mi Cię. czemu w takim momencie? -,- a idź Ty! pff xd
OdpowiedzUsuńto tak specjalnie :)
OdpowiedzUsuń