***
Było już dosyć późno.
Chciałam pomóc mamie i innym w sprzątaniu, ale moja rodzicielka stanowczo odmówiła i powiedziała, żebyśmy wróciły z Megan do domu.
Dochodziła godzina 22. Wyszliśmy z pizzerii w składzie ; ja, Megan, Jackob i Charles.
W pewnym momencie usłyszałam znajomy głos - Cody.
Co on tam robił ? Nie mam pojęcia.
- A Ty, panie gwiazda nie w swojej limuzynie z rozpieszczonymi, różowymi dziewczynami ? - powiedziałam z ironicznym tonem.
- Panno Sally, muszę panią zmartwić, ale nie. Nie znam owych dziewcząt.
- Nie próbuj być inteligentny, bo Tobie to nigdy nie wyjdzie - odparł Charles, po czym chwycił mnie za rękę.
Spojrzałam prosto w jego ciemnobrązowe oczy. Było widać, że jest trochę zestresowany i niepewny, lecz uścisnęłam jego dłoń, co dodało mu otuchy.
Cody oczywiście myślał, że jeśli jest gwiazdą to może wszystko ...
Doszliśmy już pod dom. Siedliśmy na ławeczkach na alejce. Cody dosiadł się do nas.
Zajął miejsce obok mnie, co było irytujące.
Odsunęłam się od niego i powiedziałam, że chyba muszę już iść. Charles pożegnał się ze mną i poszedł do domu. Jackob pożegnał się z Megan i również zmierzył ku ulicy obok. Natomiast Megan i ja zostałyśmy na zewnątrz. Myślałyśmy, że Cody również sobie poszedł, lecz myliłyśmy się. Zaczął wygadywać jakieś bzdury o Charlesie, że On wcale mnie nie lubi, że pragnie się tylko dobrze zabawić. Nie chciałam w to wierzyć. Razem z Megan ruszyłyśmy w stronę domu, lecz Cody chwycił moją rękę i mocno przyciągnął mnie do siebie. Zniesmaczona tą sytuacją cofnęłam się, ale On dalej miał władzę nad moją ręką.
- Pamiętaj, że ja też jestem. - powiedział.
Nie mam pojęcia co to miało znaczyć.
- Nie masz u mnie szans, Cody. - odparłam i wyrwałam rękę spod jego kontroli. Weszłam do domu.
***
Po umyciu się i przebraniu w piżamę wbiegłam po schodach na górę do swojego pokoju.
Zasunęłam zasłony i usiadłam na fotelu przy oknie. Podniosłam firankę i zasłonę. Popatrzyłam w niebo i przypomniało mi się to dziwne marzenie ...
Za każdym razem , kiedy spotykaliśmy się z Charlesem jego fascynacją było niebo i gwiazdy...
Opuściłam firankę i zasłonę po czym wstałam i wzięłam netbooka do mojego łóżka.
Usiadłam sobie wygodnie i włączyłam tą mini maszynę.
Uruchomiłam messenegera i zaczęłam pisać z Charlesem. Graliśmy w prawdę i tylko prawdę.
To było fascynujące. Tyle się o sobie dowiedzieliśmy.
Czułam z nim więź.
Pożegnaliśmy się i poszłam spać.
***
Kolejne dni zapowiadały się być zwyczajne i monotonne.
Postanowiłam oddać się szkole i nie myśleć o tym, co się stało.
***
Kilka tygodni później ...
Charles widział mnie i Codyego... Obraził się chyba. Musiałam dokonać wyboru. Charles czy Cody ? Przez te kilka tygodni dowiedziałam się kilku rzeczy, które mną wstrząsnęły. Wychodziliśmy razem na dwór, ale kiedy dostawałam różne informacje zaprzestaliśmy ... To, co było piękne się skończyło... Żałowałam tego.
Zaplanowałam, że jutrzejszego dnia zakończę wszystko z Codym.
To przecież nie miało sensu ...
***
Rano, kiedy byłam już w szkole Codyego nie było. Nie mogłam go wyszukać wzrokiem.
Czyżby moje plany miały iść na marne ?
Nienawidziłam tego chłopaka. Może czasem był co do mnie w porządku, ale rzadko to się zdarzało. Często doprowadzał do dwuznacznych sytuacji, które Charles brał na poważnie.
Schodziłam po schodach, kiedy nagle ...
***
Jak możesz mi coś takiego robić ?! ?! ?!
OdpowiedzUsuńW takim momencie przerwać!
Osz ty "małpo" ! ;pp
Bez kontekstów! xd
"małpo" to było piękne.. :p
OdpowiedzUsuń