poniedziałek, 13 czerwca 2011

Rozdział 14 ○

***
Stałam przed salą, nie wiedząc co zrobić.
Bałam się tam wejść i jak turbo-dymo-men zrobić rozróbę, bo sms-y w 36i6 nigdy się nie kończą .
Wzięłam głęboki oddech, lecz zanim zdążyłam się ruszyć Charles otworzył drzwi.
Zawołał Jackoba. Powiedział mi, żebym weszła i pomogła Megan.
Tak też zrobiłam.
Jackob i Charles wyszli.
Nie było ich jakieś 20 minut. 
Nie wiedziałam co się tam dzieje.
Megan też nie była wtajemniczona, a jej mina była straszna.
Starałam się zachować spokój, ale panika mnie przerosła...
Wrócili.
Jackob z miną niewinnej myszki podszedł do Megan.
- Przepraszam. Za wszystko. Zawiodłem Cię... Jestem idiotą.
- Ale, ej, o co chodzi ? - Megan popatrzyła na nas wszystkich po kolei.
Do sali wpadła pani Ryan.
Jak jakiś magiczny ninja weszła niezauważona do sali.
- Co tu się dzieje ? To jakieś zgromadzenie ludowe ? Czy może przyszliście uczyć się matematyki ?
- My z Charlesem przyszliśmy tylko przynieść Megan yyy, telefon. Mama się o nią martwiła. - powiedziałam.
- Uhm.
- My właśnie wychodziliśmy. - Charles uśmiechnął się do pani i dał mi znak, że wychodzimy.
Wyszliśmy ze szkoły. Zmęczył mnie ten spacerek.
- Może pójdziemy gdzieś ?
- Jest trochę późno.
- Odprowadzę Cię przecież. Nie ma innej opcji.
- Tylko gdzie pójdziemy ?
- Jest zimno, więc proponuję cukiernie "Candy". Pójdziemy tam i napijemy się gorącej czekolady. Co Ty na to ?
- Nie brałam kasy.
- Ty sobie żartujesz ? Ja płacę za wszystko.
- Ok.

Charles chwycił mnie za ramię i szliśmy. Ledwo co, ale dotargaliśmy się do " Candy ".
Śliczny lokal w szarobłękitnych barwach.
Usiedliśmy przy oknie. Wręczono nam menu.
Przepyszne, różnorodne desery, ciekawe kompozycje, wiele smaków.
Wybrałam czekoladę z lodami waniliowymi i brzoskwiniami.
Charles wybrał to samo.
Chwilę później dostaliśmy desery.
Wyglądało to przepysznie.
- Co powiedziałeś Jackobowi ?
- Nie ważne. Niech to pozostanie tajemnicą.
- Szybko rozwiązałeś tę sprawę.
- Wiem, chciałem to załatwić porządnie.
- Dziękuję za to, że mi pomogłeś.
- Nie ma za co. Dla Ciebie wszystko.
Uśmiechnął się do mnie.
Chwilę rozmawialiśmy.
Odprowadził mnie do domu.
Megan przyszła chwilę później. Pogadałyśmy z mamą. Poszła do pokoju do Daniela. My z Megan zostałyśmy i rozmawiałyśmy.
- Wiem już o co chodziło Jackobowi...
- Tak, ja też wiem.
- Byłam głupia ....
- Nie, byłaś po prostu zakochana, pewnie dalej jesteś.
- Tak ... Ale co z tego skoro On woli inną ?
- Nie zasługiwał na Ciebie ...
- mhm...
- Oj nie załamuj się .
- Postaram się. Dziękuję, że jesteś Sally.
Przytuliłam Megan i uśmiechnęłam się ciepło.
- Nie ma za co .

Poszłyśmy do swoich pokoi. Byłam zmęczona. Poszłam się wykąpać, przypadkowo pomoczyłam gips, zjadłam płatki z mlekiem i wróciłam do pokoju.
Odłożyłam kule obok łóżka i poszłam spać.

Z samego rana obudził mnie chaos na dole.

***

sobota, 11 czerwca 2011

Rozdział 13 ♥

***

Chwyciłam Jego rękę. 
To błyszczące spojrzenie dosłownie mnie sparaliżowało.
To było kilka sekund, a trwało jakby wieczność.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie.
Drugą ręką, nawet nie patrząc, zamknęłam netbooka i zrzuciłam go z moich kolan.
Uśmiechnął się . Puściłam jego dłoń.

- Wiesz, chyba muszę już iść.
- Szkoda.
Uśmiechnęłam się, zawiedziona.

Chciałam wstać, ale Charles natychmiast kazał mi usiąść i odpoczywać.
Uśmiechnął się jedynie i zamknął drzwi od pokoju.

Położyłam się.
Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie przed chwilą się stało.
To było coś, czego nie zapomnę.
Leżałam, patrząc na biały sufit.
Wyobraziłam sobie niebo.
Błękitne niebo, po którym delikatnie, jak nad morzem fale, chmury falują.
To od razu skojarzyło mi się z Charlesem.
Ale teraz mieliśmy inny problem.
A raczej kilka problemów.
Cody, Cassie, Jackob...

Musiałam wymyślić jakiś plan.
Podczas tych rozmyślań wpadłam na kwestię mamy i Daniela.
To aż dziwne, że Oni się w ogóle nie kłócą. Są cały czas szczęśliwi.
Pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu nienawidziłam Daniela.
A teraz ? Dla mnie jest super.
Wszyscy razem tworzymy wspaniałą rodzinę, ojciec nie przyjeżdża już do domu.
Jest cudownie.
Noga już w ogóle mnie nie bolała.

Megan jeszcze nie wróciła do domu.
Postanowiłam, że do niej zadzwonię.
Tak też zrobiłam, wybrałam jej numer i czekałam, ale Ona nie odbierała.
Zaniepokoiło mnie to.
Mama przyniosła mi obiad do pokoju.

- Dziękuję mamo.
- Nie ma za co, Skarbie.
- Jest za co. Tyle dla mnie już zrobiłaś.
- Od czego jest mama ?
Zaśmiałyśmy się.
- Opowiadaj o tym swoim koledze. Jak On się nazywa ?
- Charles. Co tu opowiadać. Przyjaźnimy się.
- Uhhm.
- Mamo ! Nie myśl sobie, że ...
- Nawet przez chwilę o tym nie pomyślałam. Daniel zaraz wróci. Podobno za 10 dni mają Ci ściągnąć gips.
- Jupiii! - podskoczyłam z radości na łóżku.
- Smacznego. Zaraz do Ciebie przyjdę. Mam kule.
- Ale mamoo !
- Nie ma żadnego ale. To ułatwi Ci chodzenie.
- Już wolałabym odrzutowy plecak, żebym mogła latać. Albo, wiem, nauczę się lewitować.
- Bardzo śmieszne... Nie masz innego wyjścia, Słonko.
- Uhm, jakoś się z tym pogodzę. Mamo, a co z Megan ?
- Została dłużej w szkole, pomaga przygotowywać projekt matematyczny.
- Ma - te - ma - ty .... COOO ?
- Nie wiem co Cię tak zdziwiło, Sally.
- Niee, nic. Dobra, już jem.
Mama wyszła z pokoju. Moja pierwsza myśl ;
"JACKOB robi ten sam PROJEKT"
Jackob - Projekt
Projekt - Jackob
Projekt - Megan
Jackob - Megan
=
NIE !

Tak nie może być.
Wsunęłam pierogi z truskawkami jak odkurzacz. Mama wzięła talerz i przyniosła " coś co będzie moją pomocą w chodzeniu ". Natychmiast zeszłam na dół.
Że też byłam tak uparta i wcześniej nie wzięłam tych " podpieradeł ". To znacznie ułatwiło mi przemieszczanie się.
Poprosiłam mamę, żeby wyciągnęła mi inne ciuchy, bo chcę wyjść. W tym samym czasie zadzwoniłam do Charlesa, żeby po mnie przyszedł. Wyjaśniłam mu o co chodzi. Mama zniosła ciuchy i pomogła mi się przebrać. Robiło się zimno. Wyciągnęłam z szafy w przedpokoju wiatrówkę i przy pomocy dwóch metalowych podpórek wyszłam z domu. Charles już czekał. Mieszka niedaleko, więc wyszedł szybko. 
- Jeżeli będzie Ci ciężko, mów, pomogę.
- Charles, chyba nie będziesz mnie nosił ? Dam sobie radę.
- Gdyby trzeba było, zaniósłbym Cię nawet na koniec świata.
Uśmiechnęłam się do niego.
Do szkoły trzeba było iść pod górkę, jakoś się tam dostałam.
Szukaliśmy sali, co nie było łatwe. Nasza szkoła była ogromna; podstawówka, gimnazjum, liceum, setki sal...
Korytarzem szła pani Ryan, matematyczka. Spytałam gdzie robią projekt. Wskazała nam salę.
- Bogu dzięki, w tej szkole jest winda !
- Jakby jej tu nie było to bym Cię zaniósł.
- Nie sądzę, za ciężka jestem. Nie uniesiesz mnie. A jeszcze ten gips, też waży.
- A chcesz się przekonać ?

Charles wziął kule, odłożył na bok, podniósł mnie i zakręcił.
Postawił mnie na ziemi i dał " to metalowe coś "
- Nadal jesteś taka przekonana, że Cię nie uniosę ?
- Ale ja jestem ciężka.
- Przestań boo...
- Bo co ?
- Bo pożałujesz.
- Hmm, ciekawi mnie co byś mi mógł zrobić.
- Przytulić Cię tak mocno, że byś się udusiła.
- Hmm, kuszące. Wiesz, taka kara mi się podoba.
Charles podszedł do mnie i przytulił mnie.
To też była chwila, ale to trwało wieczność, po raz kolejny.

Po tym wszystkim podeszliśmy do windy i wyjechaliśmy na drugie piętro.
Sala matematyczna znajdowała się naprzeciwko windy.
Stanęliśmy przed drzwiami ...

***

Rozdział 12 ♥

***
Słysząc, że mama rozmawia z Charlesem wzięłam szczotkę ze stolika przy łóżku, szybko uczesałam włosy.
- Jezu, jak ja wyglądam ?!
Wiedziałam, że już nie zdążę podejść do szafy.
Usiadłam na łóżku.
Ta cała chwila tak się dłużyła. Słyszałam tylko rytm mojego serca, które waliło jak oszalałe i kroki. Wchodził już po schodach. Był coraz bliżej. Czułam się trochę niepewnie. Mama otworzyła drzwi.
- Wejdź. Tylko nie zmajstrujcie tu niczego.
Popatrzyłam na Charlesa i oboje zaśmialiśmy się. Mama już poszła. Widoczne było jego zdenerwowanie, więc zastanawiałam się jaką ja muszę mieć minę. Uśmiechnęłam się.
- No więc, hej. - powiedział ciepło.
- Cześć. Ja chciałam Cię przeprosić... Bo wiesz, Cody ...
- Ej, nie mówmy o nim. Już wiem wszystko. Megan mi powiedziała.
Wiem, że to On się do Ciebie przystawiał. I w ogóle nie powinienem był się obrażać. W końcu nie jesteś moją własnością i masz prawo robić co tylko chcesz. To ja przepraszam. - przerwał mi.
- Ale... ja może i bym chciała... Eh. nieważne. Jak tam w szkole ?
- Nieźle. Ale bez Ciebie to nie to samo. Nie mam z kim kopać piłki na wfie.
Uśmiechnęłam się.
- No wiesz, chyba nieprędko będziemy mogli sobie kopać piłkę ... - wskazałam na gips.
- Zdaję sobie z tego sprawę i dobija mnie to. Bo wiesz, sądzę, że pośród naszych dwóch klas jesteś jedyną osobą, potrafiącą trafić w piłkę.
- Haha, proszę Cię ...
Przez chwilę była cisza. Ale przerwałam ją.
- Wiesz, że za kilka dni ma być pełnia ?
- Wiem. Tylko z kim ją będę oglądał ?
- Mam pomysł. Jeżeli tylko Ci odpowiada moje towarzystwo to się dołączę.
Megan i Jackob na pewno zgodzą się przyjść.
- Częściowo dobry pomysł, Sally, ale chyba nie wiesz o jednej rzeczy...
- Może mnie oświecisz ?
- Jacob chyba zaczął interesować się Cassie.
- Chyba żartujesz .
- Nie. Przykro mi. Chciałem, żebyś wiedziała.
- Dziękuję, że mi powiedziałeś. Ale teraz musimy jeszcze przekazać to Megan. Przecież tak nie może być. Może nie są razem, ale to wygląda tak, jakby On się Nią bawił, nie sądzisz ?
- Czytasz w moich myślach.
Uśmiechnęłam się.
- Za dwa tygodnie zdejmują mi gips. Musimy się wziąć za Jackoba. Będzie miał nauczkę.
- Jestem za.
- Możemy sprawdzić, czy jest dostępny na Facebooku. Mógłbyś podać mi tego białego laptopa ? 
- Jasne.
Charles wstał i wziął laptopa z biurka. Usiadł koło mnie na łóżku. Oparliśmy się o ścianę.
- Masz ładny pokój.
- Dziękuję. Kiedyś będę musiała zobaczyć Twój.
Popatrzyłam na niego. Był taki, niesamowity ... Te ciemnobrązowe oczy i ich blask, ciepły uśmiech, koszulka w paski i szara bluza. To chyba najlepszy chłopak jakiego kiedykolwiek poznałam.
Zalogowałam się na Facebooku. Bingo ! Mamy go.
Napisałam do Jackoba ;
" - Hej. Musimy porozmawiać.
- Cześć, a o czym ?
- O Megan.
- Hm...
- Masz może coś do powiedzenia ?
- Słuchaj, wolę Cassie, wystarczy ? "

- Kto by pomyślał, że Jackob jest taki bezpośredni, hmm. - odparłam
- Taa, coś mu się z głową chyba stało.
- Wiesz, nie mam sił żeby z nim rozmawiać, bo się jeszcze zdenerwuję i zepsuję drugiego netbooka.
- A jakiegoś zepsułaś ?
- Tak, poprzez wiadomość od Codyego jeden z moich laptopów wylądował na ścianie. - uśmiechnęłam się.
Charles zrobił dziwną minę i się zaśmiał.
- Hmm. Ciekawe. Musiał Cię zdenerwować...
- Charles ! Ja Go nienawidzę ! Rozumiesz ! Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
- Już dobrze. Nie będę o nim mówił. 
Spuściłam głowę w dół. Włosy opadły mi na twarz. Czułam, że patrzy na mnie. Odgarnął moje włosy. Popatrzyłam się na niego i ...

***

piątek, 10 czerwca 2011

Rozdział 11 ♥

***
O tak !
Moja reakcja była nie do opisania !
Ze szczęścia tarzałam się po ziemi. Aż noga, którą miałam w gipsie, mnie zabolała. W końcu walnęłam się w głowę i powiedziałam sama do siebie ;
Sally, Ty idiotko, ooogarnij się!

Charles powiedział, że od razu po szkole do mnie przyjdzie.
O takk !!
Ledwie doczołgałam się do drzwi, ktoś je otworzył.
To mama. Kiedy zobaczyła mnie na podłodze jej mina była bezcenna. Zaczęłam się śmiać. Mama powiedziała;
- Dziewczyno, co Ty robisz ? Wracaj do łóżka natychmiast !
- Ale mamo, ja nie dam rady leżeć w łóżku cały czas, idę do łazienki.
- Dziś wypożyczymy kule.
- O niee ! Dam sobie radę bez tego !
Czołgałam się po schodach do łazienki z ubraniami w rękach.
Ledwo co udało mi się wejść do wanny. Umyłam się prędko, ubrałam i znów, czołgając się weszłam do salonu. Wpełzłam na sofę. Mama przyniosła mi śniadanie. Megan zbiegła na dół z plecakiem, poszła do łazienki.
Chwilę później w biegu powiedziała mi ; hej i wybiegła do szkoły.
Mama powiedziała, że ze mną zostanie, Daniel pojechał do pracy.

Porozmawiałam z mamą i powiedziałam jej, że odwiedzi mnie kolega.
Weszłam do góry po schodach, co zajęło mi jakieś 15 minut. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Włączyłam netbooka, wiadomość od wielkiej gwiazdy, Codyego ...
Ehh, miałam ochotę rzucić tym nędznym netbookiem. Tak też zrobiłam. Przepraszał mnie ... Zrobiło mi się znów niedobrze ...

Z netbooka nic nie zostało. Powiedziałam mamie, że spadł.
Mama zadzwoniła do Daniela i rozmawiała z nim przynajmniej godzinę.
Ja zasnęłam. Obudziłam się około piętnastej.
Na stoliku obok mojego łóżka leżało cudne, prostokątne, białe pudełko z kokardką.
Otworzyłam je. Był tam nowiutki netbook Apple.
Zawołałam mamę i spytałam od kogo to.
Okazało się, że to prezent od Daniela.
Podziękowałam jej i kazałam uściskać Daniela za prezent.

Usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Kolega do Ciebie, Sally. Wejdź chłopcze...

***

Rozdział 10 ♫

***
Schodziłam po schodach, gdy nagle ktoś na mnie wpadł.
Nie zauważyłam nawet kto to.
Upadłam i straciłam przytomność. 
Nie miałam pojęcia co się stało.
Obudziłam się w szpitalu.
Obok mnie siedział Cody. Popatrzył na mnie;

- Boże, Ty żyjesz, jak to dobrze.
- No Bogiem to ja raczej nie jestem - odpowiedziałam ironicznie.
- Ohh, liczy się fakt, że nic takiego Ci nie jest. Jesteś tylko poobijana.

Spojrzałam na gips na mojej nodze, tak, oczywiście jestem tylko trochę poobijana...

- Co tak w ogóle się stało ? Bo sama nie wiem.
- Schodziłaś po schodach, ymmm, ja pobiegłem i Cię wywróciłem, Ty straciłaś przytomność no i wezwaliśmy karetkę.
- To Ty ! Cholera, wiedziałam. Nie wytrzymam już, Cody... Nienawi...
- Ciii - przerwał mi Cody, zakrywając usta - ja Cię po prostu kocham...

Popatrzyłam na niego zdziwionym wzrokiem, zdjęłam jego dłoń z moich ust.

- Żartujesz sobie ? I co, myślałeś, że ozdrowieję, wstanę, rzucę Ci się na szyję i powiem; o taak, ja Cię też kocham, bądźmy razem... Niee. Myliłeś się. Zniszczyłeś to co najlepsze ... Rozumiesz ?
Ja kocham Charlesa. Nie wierzę Ci w ani jedno słowo. Zostaw mnie, wyjdź stąd i zapomnij... Nie chcę Cię znać. - odpowiedziałam ze zdenerwowaniem.
Wtem na moją salę weszła znajoma postać, Megan. Widać było łzy, spływające po jej policzkach.
Cody wyszedł, a Ona podbiegła do mnie i przytuliła.
- Myślałam, że stało Ci się coś poważnego. Nawet nie wiesz jak się bałam. Uważaj bardziej na siebie.
- To Cody mnie potrącił.
- Wiedziałam, że jest idiotą, ale żeby aż tak. Aaa, chyba wiem o co chodzi...
Bo On gadał z Charlesem. iii....

- I co ? - spytałam z zaciekawieniem.
- Bo wiesz, Cody powiedział coś Charlesowi, a On się wyraźnie wkurzył. Cody uciekł i...
- Ale o czym rozmawiali ? - spytałam zdenerwowana.
- Chyba o Tobie, nie wiem.
- Ehh... - opadłam bezczynnie na łóżko szpitalne. - kiedy stąd wyjdę?
- Prawdopodobnie dziś. I dostaniesz odszkodowanie. Ale powiedz mi coś. Czy czułaś coś do Codyego ?
- Meg, to przecież gwiazdor ... Owszem przez jakiś czas tak, ale teraz On nie ma dla mnie znaczenia. Nienawidzę go... Zepsuł wszystko co było między mną, a Charlesem ...
- Charles nie wie, że jesteś w szpitalu, powiedzieć mu ?
- Nie. Lepiej, żeby nie wiedział. Po co ma wiedzieć ? I tak wszystko stracone.
- Heej, nie mów tak. Ja wiem, że On tak łatwo nie odpuści. - Meg uśmiechnęła się i dodała mi tym otuchy.
Mama wparowała do sali. Opowiedziałam jej co się stało.
Pogładziła mnie po głowie i powiedziała, że możemy wracać do domu, ale będę musiała uważać i leżeć.
Zgodziłam się. Mama i Megan pomogły mi się zebrać, załatwiły dokumenty, poszłyśmy i zjechałyśmy windą na parking szpitalny. Daniel czekał w samochodzie. Wsiadłyśmy do środka i wyruszyliśmy w drogę ku domowi. 
Mamusia opowiedziała Danielowi całą historię podczas powrotu. Wszyscy stwierdzili, że nieumyślność Codyego nie zna granic.
Daniel zaniósł mnie do pokoju. Przebrałam się i włączyłam laptopa. Czekała mnie wiadomość, której bałam się odczytać. To była wiadomość od Charlesa.

" Wiesz, bardzo długo zastanawiałem się , czy napisać, czy też nie. Sądzę, że i tak tego nie odczytasz, bo wolisz tego "słodkiego blondasia", ale to co mam Ci do przekazania to moje myśli i uczucia "

Po tym wstępie zrobiło mi się niedobrze. Miejsce na głowie, w którym miałam bliskie spotkanie ze schodami, zaczęło mnie boleć. Czytałam dalej ;

" Ciężko mi o tym mówić, ale mam już dość. Mam dość tego, że On tak łatwo Cię zdobywa, a ja staram się i nic z tego. Nie widzisz tego, że ja ... że Cię po prostu ...bardzo lubię ? Proszę, napisz cokolwiek. Nawet nie wiem co się z Tobą dzieje ... Chciałbym Cię zobaczyć ... "

Odpisałam mu jak najszybciej mogłam. W pewnym momencie zasnęłam, nawet nie wiedząc o tym.

***

Obudziłam się rano i odczytałam ostatnią wiadomość Charlesa, która bardzo mnie zaciekawiła ...